rl
27-10-2013, 16:14
Nie wiem czy to odpowiedni dział... Jeśli nie, to prosze o przeniesienie...
Mała refleksja i jednocześnie ostrzeżenie po dzisiejszej próbie sprzedaży Mondeo...
Ponieważ nadszedł czas wymiany auta, a inne pojawiło się już na parkingu, nadszedł równiez czas rozstania z Mondeo...
Ponieważ odzew po wystawieniu w necie był żaden, postanowiliśmy podjechac na giełdę warszawską. Jak okolicy wiadomo, kilka kilometrów przed giełdą rozpoczyna się łapanka handlarzy, co ma tą dobrą stronę, że można się dowiedzieć jaka jest cena minimalna :D :D mojego samochodu... Okazuje się, że nie tylko...
Oczywiście dla tych handlarzy nie liczy się fakt świetnego stanu zawieszenia i silnika, możliwośc udokumentowania ostatnich 100 000 km pod względem napraw i wymian... liczy się kolor :D, i fakt, że (niestety dla nich) to kombi.. Bo przecież reszte można poprawić przy kolejnej odsprzedaży (czego panowie zresztą nie kryli)... I później niestety taki przypicowany gruchot (bo z reguły takie udaje im się po ichniej cenie kupić) jest wystawiany po kilka tys. wyższej cenie, i oczywiście znajduje nabywcę... Bo się błyszczy... I nie ma białego koloru (jakby to w tym wieku pojazdu miało jakies znaczenie, a juz na pewno znaczenie ponad stanem technicznym samochodu)...
No więc po pierwszych zatrzymaniach i rozmowach kwitowanych moim szczerym do Panów usmiechem i szybkim pożegnaniem (nie musimy go sprzedawać za oferowane 4, czy 5 tys /przy naszej i tak niskiej cenie 6400/... jest w na tyle dobrym stanie, że jeśli się nie sprzeda, będzie miał u nas dożywocie) nastał moment, który jest związany z tytułem...
Ponieważ pojechaliśmy rozstawac się z Mondeo dwoma samochodami (ja prowadziłem drugi i jechałem z tyłu) do panów handlarzy najpierw podjeżdżało Mondeo, a póxniej ja (czasem jechałem kilka samochodów dalej).
Po skręcie z Modlińskiej w Płochocińską (tubylcy wiedzą, że jest tam zagłębie handlarzy machających łapami przy przystanku i dopełniających formalności w bocznej, równoległej uliczce /tam równiez zostawiane są samochody na sprzedaż... nota bene znam ichnie zwyczaje, bo co niedziele od kilku lat przejeżdżam tamtędy w porze giełdowej/) wyrwało się kilku machających, żeby zatrzymać Forda ( ja kilka samochodów dalej). Ford posłusznie zatrzymał sie przy nich... I co widzę ? Kilku handlarzy podchodzi do prawego przedniego okna kierowcy. Jeden handlarz obchodzi samochód z tyłu, chcąc podejśc do drzwi kierowcy, ale... Obchodząc samochód schyla się do haka i zdejmuje z niego osłonkę ?????????????, po czym podchodzi do okna kierowcy rozpoczynając rozmowę (ja to wszystko widze z tyłu).. Myślałem, że on podejdzie do okna kierowcy i pokaże tą osłonke, żartując czy cos w ten deseń... Ale on ją w międzyczasie schował do kieszeni...
kiedy wysiadłem z samochodu i popatrzyłem na niego, już wiedział, że widziałem... Z głupkowatym usmiechem poszedł założyc osłonkę... Oczywiście z naszej strony nie było juz żadnego tematu rozmowy z nimi na temat sprzedaży...
Dla mnie jest to kosmos... nie chcę wiedzieć co zabraliby z sobą, gdyby ten samochód stał obok nich dłużej i bez właściciela (samochód jest sprzedawany z belkami Mont Blanc, CB (antena na dachu), przejściówka na gnieździe obok haka (hak zdejmowany) itd....
Po tym wydarzeniu odechciało nam sie sprzedaży Mondeo dzisiejszego dnia, ale podjechalismy na giełdę żeby coś tam obejrzeć i kupić jakieś drobiazgi... I tu kolejna refleksja...
Ponieważ na samochodzie są kartki z informacja o sprzedaży i ceną (dośc niską, więc zainteresowanie przechodzących spore) podeszło do nas kilka par (ciekawe że kombi wzbudza zainteresowanie par :D... )
I co ? I niewazne, że zawieszenie bardzo dobre, że RZECZYWIŚCIE na bieżąco serwisowany (auto jeździło po całej Europie więc musiało i musi byc sprawne), że zajmowały się tym samochodem 3 serwisy w Warszawie, i do każdego moge podać namiar, że znana jest historia samochodu niemal od początku (samochód kupiłem od klubowicza), że silnik nie dymi nawet przy dynamicznym przyspieszaniu, że to TDDi, itd...
Wazne jest to, że widać rdzę, i że przebieg to 320 000 km (jakie to ma znaczenie, że głównie po autostradach i jakie to ma znaczenie, że to normalny przebieg takiego samochodu).. I przy takim podejściu kupujących przestaję dziwic się handlarzom, że ważny jest: kolor :D, rocznik:D, i rodzaj nadwozia, czyli to co widać...)
I jeszcze podsumowując: niedawno moi znajomi sprzedawali auto. Przyjechał zainteresowany. Obejrzał, pojeździł próbnie. Sprawdził, jakie auto ma zabezpieczenia (jak mówił - mieszka w niepewnej okolicy, więc wolałby miec sprawny alarm :D :D)... Tej samej nocy auto bezgłosnie zmieniło właściciela... Oczywiście bez umowy... Tyle się pisze o sprzedających... Uwaga równiez na kupujących...
Pozdrawiam
Mała refleksja i jednocześnie ostrzeżenie po dzisiejszej próbie sprzedaży Mondeo...
Ponieważ nadszedł czas wymiany auta, a inne pojawiło się już na parkingu, nadszedł równiez czas rozstania z Mondeo...
Ponieważ odzew po wystawieniu w necie był żaden, postanowiliśmy podjechac na giełdę warszawską. Jak okolicy wiadomo, kilka kilometrów przed giełdą rozpoczyna się łapanka handlarzy, co ma tą dobrą stronę, że można się dowiedzieć jaka jest cena minimalna :D :D mojego samochodu... Okazuje się, że nie tylko...
Oczywiście dla tych handlarzy nie liczy się fakt świetnego stanu zawieszenia i silnika, możliwośc udokumentowania ostatnich 100 000 km pod względem napraw i wymian... liczy się kolor :D, i fakt, że (niestety dla nich) to kombi.. Bo przecież reszte można poprawić przy kolejnej odsprzedaży (czego panowie zresztą nie kryli)... I później niestety taki przypicowany gruchot (bo z reguły takie udaje im się po ichniej cenie kupić) jest wystawiany po kilka tys. wyższej cenie, i oczywiście znajduje nabywcę... Bo się błyszczy... I nie ma białego koloru (jakby to w tym wieku pojazdu miało jakies znaczenie, a juz na pewno znaczenie ponad stanem technicznym samochodu)...
No więc po pierwszych zatrzymaniach i rozmowach kwitowanych moim szczerym do Panów usmiechem i szybkim pożegnaniem (nie musimy go sprzedawać za oferowane 4, czy 5 tys /przy naszej i tak niskiej cenie 6400/... jest w na tyle dobrym stanie, że jeśli się nie sprzeda, będzie miał u nas dożywocie) nastał moment, który jest związany z tytułem...
Ponieważ pojechaliśmy rozstawac się z Mondeo dwoma samochodami (ja prowadziłem drugi i jechałem z tyłu) do panów handlarzy najpierw podjeżdżało Mondeo, a póxniej ja (czasem jechałem kilka samochodów dalej).
Po skręcie z Modlińskiej w Płochocińską (tubylcy wiedzą, że jest tam zagłębie handlarzy machających łapami przy przystanku i dopełniających formalności w bocznej, równoległej uliczce /tam równiez zostawiane są samochody na sprzedaż... nota bene znam ichnie zwyczaje, bo co niedziele od kilku lat przejeżdżam tamtędy w porze giełdowej/) wyrwało się kilku machających, żeby zatrzymać Forda ( ja kilka samochodów dalej). Ford posłusznie zatrzymał sie przy nich... I co widzę ? Kilku handlarzy podchodzi do prawego przedniego okna kierowcy. Jeden handlarz obchodzi samochód z tyłu, chcąc podejśc do drzwi kierowcy, ale... Obchodząc samochód schyla się do haka i zdejmuje z niego osłonkę ?????????????, po czym podchodzi do okna kierowcy rozpoczynając rozmowę (ja to wszystko widze z tyłu).. Myślałem, że on podejdzie do okna kierowcy i pokaże tą osłonke, żartując czy cos w ten deseń... Ale on ją w międzyczasie schował do kieszeni...
kiedy wysiadłem z samochodu i popatrzyłem na niego, już wiedział, że widziałem... Z głupkowatym usmiechem poszedł założyc osłonkę... Oczywiście z naszej strony nie było juz żadnego tematu rozmowy z nimi na temat sprzedaży...
Dla mnie jest to kosmos... nie chcę wiedzieć co zabraliby z sobą, gdyby ten samochód stał obok nich dłużej i bez właściciela (samochód jest sprzedawany z belkami Mont Blanc, CB (antena na dachu), przejściówka na gnieździe obok haka (hak zdejmowany) itd....
Po tym wydarzeniu odechciało nam sie sprzedaży Mondeo dzisiejszego dnia, ale podjechalismy na giełdę żeby coś tam obejrzeć i kupić jakieś drobiazgi... I tu kolejna refleksja...
Ponieważ na samochodzie są kartki z informacja o sprzedaży i ceną (dośc niską, więc zainteresowanie przechodzących spore) podeszło do nas kilka par (ciekawe że kombi wzbudza zainteresowanie par :D... )
I co ? I niewazne, że zawieszenie bardzo dobre, że RZECZYWIŚCIE na bieżąco serwisowany (auto jeździło po całej Europie więc musiało i musi byc sprawne), że zajmowały się tym samochodem 3 serwisy w Warszawie, i do każdego moge podać namiar, że znana jest historia samochodu niemal od początku (samochód kupiłem od klubowicza), że silnik nie dymi nawet przy dynamicznym przyspieszaniu, że to TDDi, itd...
Wazne jest to, że widać rdzę, i że przebieg to 320 000 km (jakie to ma znaczenie, że głównie po autostradach i jakie to ma znaczenie, że to normalny przebieg takiego samochodu).. I przy takim podejściu kupujących przestaję dziwic się handlarzom, że ważny jest: kolor :D, rocznik:D, i rodzaj nadwozia, czyli to co widać...)
I jeszcze podsumowując: niedawno moi znajomi sprzedawali auto. Przyjechał zainteresowany. Obejrzał, pojeździł próbnie. Sprawdził, jakie auto ma zabezpieczenia (jak mówił - mieszka w niepewnej okolicy, więc wolałby miec sprawny alarm :D :D)... Tej samej nocy auto bezgłosnie zmieniło właściciela... Oczywiście bez umowy... Tyle się pisze o sprzedających... Uwaga równiez na kupujących...
Pozdrawiam