bbbbb
15-08-2014, 15:56
Mondeo III, 2004 r, TDCI 2000, alufelgi
Trzy dni temu cały dzień jeździłem z przyczepką (4m dłx2m szer), która miała hamujące koło z ładunkiem około 200kg. Wieczorem wjechałem w koleinę i cofanie tej przyczepy mi nie szło, więc trochę do przodu do tyłu i w końcu wyjechałem. Pod koniec poczułem zapach spalenizny i myślałem, że przypaliłem sprzęgło. Gdy dojechałem do domu (2km drogi) nadal samochód śmierdział. Po 0,5 h od wyłączenia silnika czuć było ten smród. Potem nie kontrolowałem. Poszedłem spać.
Na następny dzień przejechałem 50 km i znowu samochód śmierdział, chociaż już nie tak mocno, a dokładniej smród szedł od kół. Żeby ten zapach poczuć, trzeba by wysiąść z auta. Dotknąłem tarcz hamulcowych i były bardzo gorące (wszystkie cztery). Oddałem auto do mechanika. On zabrał go z podwórka osobiście i sprawdzał jak jedzie na luzie. Samochód toczył się z górki bez problemu, więc teoretycznie nie miał hamulców zaciśniętych. Potem mechanik podpiął pod komputer, a ten nie wykazał żadnych usterek. Mechanik mi oddał auto, twierdząc , że pewnie wszystko jest juz ok i samo się naprawiło. Niestety juz po przejechaniu 20km, zatrzymałem auto i okazało się, że tarcze na wszystkich czterech kołach są znowu gorące (mozna się poparzyć). Dziś sprawdzałem nawet na lekko pochyłym terenie auto samo się stacza na luzie.
Może ktoś miał podobne doświadczenia lub ma koncepcję co może mojemu mondziakowi dolegać. Proszę o podpowiedź, świetnie się nim jeździ, ale stresuje się tym problemem i chciałbym auto naprawić, ale mechanik rozkłada bezradnie ręce.
Dodam jeszcze że auto ma ABS i ESP -może tu jest jakis problem????
Pozdrawiam wszystkich forumowiczum i liczę na wasza pomoc.
Trzy dni temu cały dzień jeździłem z przyczepką (4m dłx2m szer), która miała hamujące koło z ładunkiem około 200kg. Wieczorem wjechałem w koleinę i cofanie tej przyczepy mi nie szło, więc trochę do przodu do tyłu i w końcu wyjechałem. Pod koniec poczułem zapach spalenizny i myślałem, że przypaliłem sprzęgło. Gdy dojechałem do domu (2km drogi) nadal samochód śmierdział. Po 0,5 h od wyłączenia silnika czuć było ten smród. Potem nie kontrolowałem. Poszedłem spać.
Na następny dzień przejechałem 50 km i znowu samochód śmierdział, chociaż już nie tak mocno, a dokładniej smród szedł od kół. Żeby ten zapach poczuć, trzeba by wysiąść z auta. Dotknąłem tarcz hamulcowych i były bardzo gorące (wszystkie cztery). Oddałem auto do mechanika. On zabrał go z podwórka osobiście i sprawdzał jak jedzie na luzie. Samochód toczył się z górki bez problemu, więc teoretycznie nie miał hamulców zaciśniętych. Potem mechanik podpiął pod komputer, a ten nie wykazał żadnych usterek. Mechanik mi oddał auto, twierdząc , że pewnie wszystko jest juz ok i samo się naprawiło. Niestety juz po przejechaniu 20km, zatrzymałem auto i okazało się, że tarcze na wszystkich czterech kołach są znowu gorące (mozna się poparzyć). Dziś sprawdzałem nawet na lekko pochyłym terenie auto samo się stacza na luzie.
Może ktoś miał podobne doświadczenia lub ma koncepcję co może mojemu mondziakowi dolegać. Proszę o podpowiedź, świetnie się nim jeździ, ale stresuje się tym problemem i chciałbym auto naprawić, ale mechanik rozkłada bezradnie ręce.
Dodam jeszcze że auto ma ABS i ESP -może tu jest jakis problem????
Pozdrawiam wszystkich forumowiczum i liczę na wasza pomoc.