Zobacz pełną wersję : [MkII] Martwy alternator?
Witam
Borykam się z pewnym problemem. Otóż samochód mi gaśnie w trakcie jazdy i mam problemy z odpaleniem go. Wstępna diagnoza to alternator gdyż padł mi w międzyczasie akumulator i występuja objawy opisywane na forum takie jak gaśnięcie zegarów podczas jazdy, włączająca się kontrlolka poduszki, wyłączające sie radio itp. Napięcie na klemach przy włączonym silniku spada z 12,5 na 12,1. Zpytałem mechanika, gdybym był w potrzebie zanim wymienię altenator gdzieś nagle pojechać to ile ujedzie mi na samym aku. Powiedział ze z kilkadziesiąt mil. Otóż dziś nadszedł taki moment i samochód przejechał z milę góra. Po 40 minutach parkingu odpalił i dojechał do domu. Napięcie na akumulatorze bez zmian. Pytanie jest zatem takie - czy mechanior sie mylił co do dystansu czy to może inny problem a nie tylko alternator. Dodam że parę miesięcy temu samochód mi jednorazowo zgasł i podejżenie padło na czujnik obrotów wału. Wyjąłem, przeczyściłem i samochód zrobił parę tysiecy mil bez czkawki. Teraz wyjąłem znowu, czujnik wygląda spoko ( z zewnątrz oczywiście bo bebechy zalene plastikiem).
Będę wdzięczny za diagnozę
Pozdrawiam
czy mechanior sie mylił co do dystansu czy to może inny problem a nie tylko alternator
Jak nie ma ładowania to auto pojedzie tyle ile ma akumulator zapasu, Obecne akumulatory mają jakiś tam stopień samoregeneracji jak trochę postoją.
przy włączonym silniku spada z 12,5 na 12,1
To ewidentnie pokazuje że nie ma ładowania
A dodatkowo mierzone było ładowanie przy włączonych światłach?
Skoro masz potwierdzoną jedną usterkę to najpierw
ją wyeliminować, a dopiero później ewentualnie szukać kolejnej jakby nie pomogło.
Może to być kwestia tylko układu ładowania a może czegoś jeszcze, na tym etapie nie da sie tego stwierdzić dokładniej.
Przy pełnym obciążeniu ładowanie spada do około 11,5v.
Usterka czujnika obrótów wału, nie jest potwierdzona. Jak samochód mi wtedy stanął i nie byłem w stanie go urochomić przez około 30 min wezwałem pomoc drogową bo byłem daleko od domu. Macher wpierw poruszał wszystkimi kablami (na to nie wpadłem :) ) i samochód odpalił. To on mi doradził obczajenie czujnika co uczyniłem (przeczyściłem) i samochód zrobił parę tyś mil, w tym podróż do Polski i z powrotem. Więc usterka była jedynie pierwszym z brzegu domysłem (jak to czesto bywa z elektryką) który uznałem za słuszny po zniknięciu dolegliwości.
Gdyby założyć jednak że w tej chwili to tylko alternator to czy jest to normalne że samochód zgasł na w pełni naładowanym akumulatorze po krótkim dystansie apotem znowu ruszył?
Gdyby założyć jednak że w tej chwili to tylko alternator to czy jest to normalne że samochód zgasł na w pełni naładowanym akumulatorze po krótkim dystansie apotem znowu ruszył?
Jest to możliwe, a w pełni nie był naładowany skoro ładowania nie ma :)
W pełni naładowany z sensie, że był wyjęty i naładowany, a po włożeniu samochód stał 2 dni bez ruchu. W dodatku aku dalej trzyma swoje nominalne 12v z hakiem.
To już są rozważania akadamickie, akumulatory mają jakąś tam zdolność samopodładowania jeśli są ogólnie sprawne.
Sam rozruch trochę zabiera mocy /naładowania z aku, do tego odbiorniki też prądu ciągną, może altek ma jakieś odbicia że czasami zaskoczy i coś tam prądu odda i raz więcej przejedziesz a raz mniej.
Zrób porządek z ładowaniem, bo na tym etapie to nie wiadomo właśnie do końca, czy to tylko wina ładowania (i nadłubiesz się szukając innej potencjalnej przyczyny) czy może faktycznie jest coś jeszcze.
A tych "jeszcze" to jest od groma, zaczynając od przegrzewającej się cewki, uwalonego czujnika wału, przez usterkę PCM-a a np na uwalonej pompie paliwa kończąc.
Ok, dzięki wielkie za pomoc. Zacznę od alternatora i zobaczymy co to da.
Pozdrawiam
akumulatory mają jakąś tam zdolność samopodładowania jeśli są ogólnie sprawne.
raczej wyrównania na celach. same się nie podładują... jonów z powietrza nie nałapią ...
Te "samopodładowanie" to tak skrótowo coby właśnie nie wnikać z techniczne zagadnienia :)
W każdym razie, jak aku sprawny, to po odstaniu trochę czasu, pozwoli na odpalenie auta gdy zgasło np przez spadek napięcia podczas jazdy.
Z tym że to też do pewnego momentu, bo jak rozładowanie akumulatora osiągnie jakiś tam graniczny poziom to się nie "podładuje"/odpocznie na tyle żeby dało się zakręcić rozrusznikiem.
Witam nie zakładam nowego tematu bo może toś się dowiem. Dzisiaj rano chwilę po odpaleniu auta przygasły zegary i zaczęła się żarzyć kontrolka ładowania po przejechaniu około 15 km auto zaczęło dogorywać więc go wyłączyłem i więcej nie zapalił bo aku był za słaby. Pytanie brzmi jakie jest prawdopodobieństwo uwalenia altka w takiej sytuacji, dodam że czasami światła przygasały po włączeniu się IMRC.
Stasio1948
20-02-2011, 09:12
jakie jest prawdopodobieństwo uwalenia altka w takiej sytuacji.
Duże albo nawet bardzo duże.
Prawdopodobieństwo uwalenia alternatora istnieje. Odpalić, sprawdzić napięcie ładowania na zaciskach akumulatora i alternatora przy różnym poziomie obciążena (światła, szyby ogrzewane). Wyniki na poziomie 13,5-14,4V (zależnie od obciązenia) wskazuje na prawidłowe działanie altka. Mniejsze napięcie -> 99% uwalony alternator. Ale żarzenie się kontrolki może też być spowodowane brakiem (niską jakością) połączenia masy między silnikiem (zespołem napędowym) a nadwoziem auta. Wtedy, szczególnie przy rozruchu (duży pobór mocy -> duże spadki napięcia) cała elektryka i elektronika dostają szajby. Generalnie - sprawdzić wszystkie połączenia grubych przewodów przy alternatorze, akumulatorze, rozruszniku. Sprawdzić masę - różnicę napięcia między blokiem silnika, a masą nadwozia - wynik powyżej 0,1V przy pracującym silniku i np. włączonych światłach lub innym odbiorniku większej mocy sugeruje przerwany (obluzowany, zaśniedziały) przewód masowy.
Sprawdzić masę - różnicę napięcia między blokiem silnika, a masą nadwozia
Nie zdążyłem sprawdzić alternator już jest ściągnięty. Zauważyłem że wirnik szumi na łożyskach ale nie w każdej pozycji. Jutro pojadę z nim do sprawdzenia zobaczymy czy to faktycznie altek dokończył żywota, a może mam gdzieś luzy na masie.
Dodam jeszcze że na pracującym silniku napięcie na aku wynosiło 11,6, a po włączeniu świateł 11,5 i kontrolka się żarzyła.
Witam ponownie. Wczoraj podczas powrotu do domu zapaliła się kontrolka ładowania aku, dodam że po ostatnim zdarzeniu wymieniłem alternator na regenerowany. Wyciągnąłem altka zawiozłem do punktu gdzie naprawiają alternatory i wymienili mi regulator napięcia. Namęczyłem się z włożeniem i po podpięciu klem i odpaleniu nie zgasła kontrolka akumulatora, sprawdziłem napięcie na akumulatorze na biegu jałowym bez obciążenia i było 12V czyli brak ładowania dodam że masę posprawdzałem i jest ok
Akumulator nowy 72 Ah. Czy może coś powodować przepalanie się regulatora napięcia. W punkcie gdzie go wymieniali twierdzą że sprawdzali wszystko przed wydaniem altka.
Może tak sprawdzili...
Regulator się może przepalić na zasadzie żarowki, przyszedł jego czas to klęknął, ewentualnie sam altek jakieś zabójcze napięcie produkuje i pali regulator ale to mało prawdopodobne.
Może panowie nic przy altku nie zrobili, albo jakiś z odzysku regulator zapodali który wyglądał im że jeszcze pociągnie.
Zanieś im i niech nie cudują, skopali coś i tyle.
Kontrolnie sprawdź jeszcze czy łączenie na automacie rozrusznika dobrze dokręcoce.i przy samym altku czy wszystkie przewody na bank przymocowane i czy któryś (przede wszystkim ten od wzbudzania) nie wygląda jakoś dziwnie, pomacaj poruszaj. Chodzi o to że z wierzchu może izolacja ładnie wyglądać a żyła pękła .
Powered by vBulletin? Version 4.1.9 Copyright Š 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.